obecnie
17° C
jutro
22° C
Czy powinny wrócić niedziele handlowe?


Ostatnio na forum

  • Zawód OZE
    158 wyświetleń
    0 odpowiedzi
  • Dobry ortodonta?
    703 wyświetleń
    0 odpowiedzi
  • Pomysł na biznes
    1095 wyświetleń
    3 odpowiedzi
  • Sprzątanie po zmarłych
    120 wyświetleń
    0 odpowiedzi
  • Usługi malowania wnętrz w Sta…
    121 wyświetleń
    0 odpowiedzi
  • Holter
    155 wyświetleń
    0 odpowiedzi
  • Grecja - gdzie się wybrać?
    315 wyświetleń
    0 odpowiedzi
Przejdź do forum

Odwaga, poświęcenie, heroizm i piękna muzyka w jednym oratorium

4 grudnia 2019 11:17, autor: stalowawola.pl

„Oratorium o Męczennikach Sandomierskich”, czyli niezwykłe widowisko muzyczne, które odbyło się 1 grudnia w Miejskim Domu Kultury, przybliżyło dzieje męczeństwa Sandomierza i ojców dominikanów, którzy zginęli podczas najazdu Tatarów w 1260 r.

Licznie przybyli na oratorium mieszkańcy Stalowej Woli mieli szansę zatrzymać się, poprzez piękną muzykę i oszczędne słowo, nad niektórymi chwilami historii tej ziemi.

– Męczennicy sandomierscy w chwili najwyższej próby nie wyrzekli się wiary i wartości. To dla nas lekcja i potrzeba spojrzenia na to, kim jesteśmy, jako mieszkańcy tej ziemi. Dzisiaj często chcemy odwracać wzrok od słów takich jak: męczeństwo, poświęcenie, heroizm, odwaga, zamieniając je w kompromis, pragmatyzm, konformizm, poprawność polityczną – mówił podczas uroczystości Lucjusz Nadbereżny prezydent miasta Stalowej Woli.

WZRUSZAJĄCE ORATORIUM

Libretto pod tytułem „Dojrzewanie drzewa, witraż wiernością malowany”, które posłużyło do skomponowania oratorium, napisał ks. Krzysztof Lechowicz, poeta i proboszcz parafii Strzegom. Skomponowania muzyki do oratorium podjęli się kompozytorzy Piotr Pałka i Hubert Kowalski, którzy pokierowali również chórem i orkiestrą złożoną z blisko 150 chórzystów, muzyków oraz solistów.

Niecodzienny chór tworzyły osoby z kilku grup działających w Diecezji Sandomierskiej, członkowie chóru Voce Angeli z Krakowa oraz Warszawskiego Chóru Papieskiego im. Jana Pawła II. Oprawę muzyczną zapewnili muzycy z Orkiestry ICON. Partie solowe wykonali: Joanna Klin (sopran), Aleksandra Gudzio (alt), Rafał Maciejewski (tenor) i Marcin Wasilewski-Kruk (bas), zaś w rolę narratora wcielił się Piotr Piecha.

HISTORIA MĘCZENNIKÓW SANDOMIERSKICH

Zimą, na przełomie 1259 i 1260 r. spadł na ziemię sandomierską straszliwy najazd tatarski. Ordyńcy pod wodzą Nogaja i Burundaja wraz ze wspierającymi ich siłami litewskimi i ruskimi, po zdobyciu, splądrowaniu i rzezi Zawichostu podeszli pod Sandomierz na początku 1260 r. Przerażeni mieszczanie na czele z kasztelanem Krempą ukryli się na obwarowanych wzgórzach miejskich – katedralnym i zamkowym, które w tamtym czasie były połączone drewnianym mostem. Pierwszymi ofiarami najazdu padły odsłonięte podgrodzia. Między innymi to, które rozpościerało się między kościołami św. Jakuba i św. Pawła, tam gdzie dawniej lokowana była osada sandomierska. Do dziś stojący kościół św. Jakuba pamięta tamte straszne chwile. Już w przeddzień najazdu, wszyscy, którzy nie uciekli z podgrodzia, a schronili się zapewne w gościnnych murach dominikańskiego kościoła mogli spodziewać się najgorszego. Przeor Sadok i 49 jego towarzyszy dominikanów pozostali w murach klasztoru.

Legenda podaje, że przepowiednia ich męczeńskiej śmierci pojawiła się w tajemniczy sposób w odczytywanej co wieczór księdze „Martyrologium Romanum”, opisującej wspomnienia świętych męczenników. Wylękniony lektor miał odczytać głośno napisane palcem Bożym złote litery: „Jutro w Sandomierzu wspomnienie 49 męczenników dominikańskich”. Zakonnicy, zagrzewani przez przeora Sadoka, odbyli spowiedź i przygotowali się na śmierć. Nazajutrz do kościoła wpadli Tatarzy i bestialsko wymordowali dominikanów śpiewających pieśń „Salve Regina”. Jeden tylko w obawie przed śmiercią schronił się na chórze. Widząc chwalebne męczeństwo braci zawstydził się, zszedł na dół i także poniósł śmierć, jednak nie zaliczono go do grona błogosławionych.

Podobny dominikanom los podzielili błogosławieni męczennicy – mieszkańcy Sandomierza. Zostali oni zamknięci w obleganym przez Tatarów mieście. Różne źródła podają rozmaite wersje tamtych tragicznych wydarzeń z 1260 r. Na pewno w czasie obrony grodu poległ dzielny Krempa. Mówi się też o pożarze, który rozgorzał na wzgórzu katedralnym, czy to z powodu rozpaczliwego podpalenia czy też z powodu płonących pocisków miotanych przez napastników. Ludzie w panice uciekali na wzgórze zamkowe po drewnianym moście, który zawalił się pod ciężarem tłumu. Do stłoczonych w grodzie mieszkańców pozbawionych nadziei, na odsiecz przyszło od napastników poselstwo. Posłowie zaręczali, że za dobrowolne poddanie grodu ocalą życie jego mieszkańcy. W końcu za namową parlamentariuszy bramę otwarto i bezbronni sandomierzanie wyszli ku napastnikom w liturgicznej procesji. Zostali jednak zdradziecko pojmani i powiązani w kilkuosobowych grupkach, spędzili około dwóch dni pod gołym niebem na sandomierskich błoniach. Po tym czasie Tatarzy dokonali selekcji – zdrowszych i młodszych zabrali w jasyr, a resztę wycięli w pień wrzucając ciała do Wisły, która w ten dzień napełniła się krwią męczenników.

Komentarze czytelników (0)
Do tej zawartości nie ma jeszcze komentarzy.